Przez cały wyjazd zastanawialiśmy się nad tym jaka jest
Kanada.
Czy jest to fajny kraj do życia? Czy warto odwiedzać Kanadę?
Z pewnością możemy na oba pytania odpowiedzieć- tak.
Zrobiliśmy sobie jednak małą listę tego, co nam się w
Kanadzie podobało, a co trochę mniej. Przedstawione poniżej przemyślenia oparte
są o nasze doświadczenia pobytu w dwóch prowincjach Kanady, nie wiemy więc czy
możemy je uogólnić na cały kraj ale na potrzeby tego posta tak zrobimy.
+ Przyroda, przyroda i jeszcze raz przyroda! Ale to
opisywaliśmy przez ostatni miesiąc więc chyba nie trzeba nikogo przekonywać że to prawda.
+ CENA PALIWA- to ogromy plus. Po Kanadzie bardzo ciężko
podróżuje się komunikacją publiczną. Autobusy jeżdżą na niewielu trasach, a
ceny biletów są bardzo wysokie. Właściwie jeśli chce się zwiedzić prowincje to
nie ma innej możliwości jak samochód. Dla przykładu- podczas 26 dni swoich
wakacji przejechaliśmy 4000 km a na paliwo wydaliśmy niespełna 800 złotych!!!!
, mimo że nasz samochód nie należał do ekonomicznych w europejskim rozumieniu
tego słowa.
- brak autostrad- co wydaje się dziwne, ale tak. W Kanadzie
właściwie nie istnieje coś takiego jak autostrada- są tylko drogi szybkiego
ruchu z ograniczeniem do 90 km, czasem zdarza się 110. Z tego powodu niewielkie
odległości pokonuje się w dość długim czasie. Z perspektywy turysty nie jest to
problem, bo i tak co 5 km jest coś do zobaczenia i trzeba się zatrzymać, ale od
‘tubylców’ wiemy że jest to spory kłopot. Ale za to te drogi które są, są
bezpłatne. Podobnie jest z parkingami na prowincji. Przy każdej atrakcji
turystycznej jest spory parking, z dużymi miejscami do zaparkowania (to kolejny
plus- miejsca parkingowe są większe niż nasze dzięki temu człowiek nie musi się
przeciskać do swojego samochodu).
+ bardzo dobrze rozwinięta infrastruktura turystyczna. W
każdym nawet małym miasteczku przy wjeździe znajduje się informacja turystyczna, poza toaletami, setką
bezpłatnych map i broszur informacyjnych jest też Internet J W większości pracują
też bardzo mili i pomocni ludzie. Właściwie do Kanady można przyjechać bez mapy
i człowiek z łatwością sobie poradzi. (pracownicy krakowskiego magistratu odpowiedzialni
za turystykę mogliby się tu wybrać na jakiś czas i co nieco podpatrzyć)
- DROGO- nie aż tak jak się spodziewaliśmy, ale dla
przeciętnego Europejczyka ceny mogą być przerażające. Zdecydowana większość
produktów jest 3 razy droższa (np. najtańsza herbata to wydatek rzędu 15 zł,
nie mówiąc o przyprawach które zaczynają się od 10 złotych za paczuszkę która u
nas kosztuje 1,20). Rzadko bo rzadko, ale zdarzają się produkty tańsze niż u
nas- np. kukurydza- dlatego nie będziemy jeść w Polsce kukurydzy przez
najbliższe kilka lat! :)
+ Kanada to zdecydowanie nie kraj dla ludzi lubiących
‘europejską’ turystykę. To miejsce dla ludzi nastawionych na przyrodę. Miast
jest bardzo niewiele, a zabytki w nich są niejednokrotnie niewiele starsze do
nas J
Kanada to miejsce w którym ludzie spędzają czas nad jeziorami i w górach,
mieszkając na kempingach. W miasteczkach łatwiej znaleźć kemping niż hotel czy
motel. Dla nas jest to ok, ale problem pojawia się gdy pogoda jest kiepska i
człowiek nie ma ochoty moknąć na deszczu.
- brak zasięgu tel. (z jednej strony to plus bo można się
całkowicie odciąć od świata). Zasięg telefoniczny jest właściwie tylko w
miastach- a przypominamy że w Kanadzie nie ma ich zbyt wiele). Oceniamy że
jakieś 80% naszego pobytu w Kanadzie byliśmy poza zasięgiem sieci. Może być to
dość niebezpieczne jak np. złapiesz gumę czy zepsuje Ci się samochód a do najbliższego
miasta masz 150 km.
+ BEZPIECZEŃSTWO- Kanada to kraj w którym można czuć się
bezpiecznie. W górach normalnym widokiem jest rzucony w krzakach plecak (bo np.
jego właściciel poszedł sobie oglądać wodospad) czy wózek dziecięcy zostawiony
gdzieś przy szlaku. Ciekawe ile u nas by postał?
- przy drogach nie ma barów/knajp/stacji benzynowych- takowe
znajdują się w tylko w miastach. Więc jeśli widzisz znak- następna stacja za
160 km to należy traktować go poważnie- gorzej tylko jak akurat sobie ten znak
przeoczysz.
+ kempingi- są czyste, zadbane (pomimo tego że na większości
nie ma stałej obsługi), każde miejsce ma swój numer, wystarczającą ilość
przestrzeni na zostawienie samochodu, miejsce na palenie ogniska, stolik i
ławkę, a sąsiedzi nie są tuż koło twojego namiotu tylko 50 m dalej. Są też
kempingi na których nie ma obsługi i trzeba się samemu zarejestrować i
zapłacić- za pomocą bardzo sprytnie przemyślanego systemu.
- czerwone migacze w samochodach!!!! Naprawdę są słabo
widoczne i nawet sobie człowiek nie zdaje sprawy z tego jak przyzwyczajony jest
to naszych europejskich pomarańczowych
- dziwne SKRZYŻOWANIA
na których nikt nie ma pierwszeństwa (chyba :p). Są to najzwyklejsze na świecie
skrzyżowania równorzędne- tyle że z każdej strony jest znak stop- a
pierwszeństwo ma ten który do skrzyżowania dojechał jako pierwszy. Taki system
działa tu bez zarzutu, ale mamy obawy że temperament polskich kierowców mógłby
takiej próby nie wytrzymać.
+ LUDZIE- gościnność i przyjazne nastawienie z jakim
spotkaliśmy się ze strony Kanadyjczyków bije na głowę wszystkie nasze
dotychczasowe doświadczenia podróżnicze (nawet Gruzję i ich słynna ‘gruzińską
gościnność’)
- przesłodzone jedzenie – odnosi się wrażenie,
że cukier jest wszędzie. Normalne płatki do mleka były tak słodkie że nawet
Mateusz miał problem żeby je zjeść. Cukier dodawany jest nawet do chleba, a na
śniadanie Kanadyjczycy jadają słodkości w postaci masła orzechowego ( w takim
wydaniu nie ma szans na zjedzenie więcej niż jednej kanapki)
-/+ GIGANTYZM- sami nie wiemy czy traktować to jako plus czy
minus… Gigantyzm objawia się głównie w dwóch obszarach- samochody i zakupy. Na
prowincji można spotkać ogromne pickupy z silnikami 6,5, palące 20 litrów
benzyny J A w sklepie najmniejsze mleko ma 2,5 litra a
boczek kupuje się w kilogramowych opakowaniach. W miastach jest z tym trochę
lepiej bo można znaleźć mniejsze opakowania.
PS. następna w planach jest Nowa Zelandia, więc za jakieś 2 lata szykujcie się na powtórkę wesela ;)